Za sprawą piosenek, które na scenie Olsztyn Green Festivalu zaśpiewała Anna Rusowicz, na kilka chwil mogliśmy poczuć energię dawnych hippisowskich czasów. Wokalistka opowiedziała też Marcie Wróblewskiej o swojej filozofii życia – dalekiej od trendów i tego, co modne. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!
Być może nie przystaję do dzisiejszych czasów i do takiej filozofii myślenia, że wszystko jest super, prowadzimy idealne życie i rozpływamy się w dobrach, które daje nam nowoczesny świat. Dlatego tworzę sobie własną, bardziej oldschoolową bajkę. Dalej twierdzę, że bliżej jest mi do drugiego człowieka niż do telefonu. Wolę tworzyć związki i relacje z ludźmi niż relacje na Facebooku. Wolę słuchać muzyki z winyla niż z telefonu. I to jest taki rodzaj świata, który sobie stwarzam. I on być może nie przystaje do współczesnego świata. Ale z drugiej strony, jestem bardzo nowoczesna, wręcz futurystyczna. Bardzo interesuje mnie to, jak będą żyli ludzie w przyszłości. Bardzo mnie interesuje sztuczna inteligencja. Bo hippisi zawsze się tym interesowali” – mówi Ania Rusowicz.
Podkreśla też, że jest ciekawa świata, bo…
Każda sytuacja może być inspiracją do napisania fajnego tekstu czy piosenki. Każde przeżycie – trudne czy też przyjemne – też może być niesamowitą inspiracją. Choć faktem jest, że o tych trudniejszych rzeczach pisze się łatwiej.”
A co jest dla niej najważniejsze, kiedy tworzy i staje na scenie?
Zgoda ze sobą i prawda. Podstawową cnotą człowieka jest odwaga – żeby stanąć we własnej prawdzie i nie oszukiwać ludzi. Jeżeli jestem na tej scenie, to sama świadczę o swojej prawdzie, o tym, że coś przeżyłam, mam jakieś przemyślenia, że moja egzystencja, mój byt tutaj na Ziemi nie jest przypadkowy. Dostałam niesamowitą szansę od losu, że mogę mieć mikrofon i mówić do ludzi. To jest odpowiedzialność!”
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Marty Wróblewskiej z Anną Rusowicz.