Radosław Ciecholewski z Olsztynem związany był zaledwie przez kilka lat, ale pozostawił wyraźny ślad w pamięci miłośników Ogólnopolskich Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję” i widzów Teatru im. Stefana Jaracza. Przez ostatnie ćwierćwiecze swoim talentem dzielił się z młodymi artystami w rodzinnym Starogardzie Gdańskim. Zmarł 26 października. W audycji Strefa Niepotrzebnych Słów i Dźwięków swojego kolegę z pracy, ale też przyjaciela wspominali: Magda Turowska, Marian Czarkowski, Mariusz Korpoliński i Szymon Brucki.

Foto: starogard.pl
Radosław Ciecholewski urodził się w 1961 roku w Starogardzie Gdańskim. Był aktorem, pieśniarzem, kompozytorem, bardem i wychowawcą wielu młodych artystów kręgu piosenki poetyckiej. „Padre” – tak o nim mówili ci, których uczył wrażliwości na piosenkę i tekst.
To wielokrotny uczestnik Ogólnopolskich Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie. Pierwszy raz pojawił się tu w 1981 roku. W konkursie na zamkowym dziedzińcu zdobywał wyróżnienia i nagrody (1984 r. – Nagroda Publiczności, 1986 r. Grand Prix i Nagroda Dziennikarzy). Później wielokrotnie występował jako gość festiwalu, bywał też konferansjerem koncertów i ich realizatorem. Spotkaniom towarzyszyła również skomponowana przez niego do słów Jonasza Kofty piosenka „Jak pięknie by mogło być”.
Pracę aktorską rozpoczynał w Teatrze Muzycznym w Gdyni, gdzie ukończył Szkołę Wokalno-Aktorską im. Danuty Baduszkowej. Był laureatem III nagrody Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu (1988 r.). Był również związany z Teatrem Dramatycznym w Słupsku, gdzie w 1989 roku założył z przyjaciółmi Kabaret DeKaDe (Doczekać Końca Dnia). Od 1992 roku grał w Olsztyńskim Teatrze Dramatycznym (m.in. wymarzoną rolę Stańczyka w „Weselu” Wyspiańskiego w reżyserii Adama Hanuszkiewicza). W 1996 roku został laureat plebiscytu czytelników „Gazety Olsztyńskiej” – Teatralna Kreacja Roku w kategorii drugoplanowa rola męska, za role Autora i Don Mirla w „Czarującej szewcowej” (Federico García Lorca). Ale cały czas najważniejsza była dla niego poezja śpiewana i piosenka poetycka.
W latach, gdy związany był z Olsztynem, pracował również ze studentami aktorstwa, a na antenie Radia Olsztyn w poniedziałkowe wieczory prowadził audycję „Underground”, w której prezentował „piosenki z tekstem”. Zaczynała się zawsze utworem Mariusza Lubomskiego o tym samym tytule. Prowadził koncerty, był gospodarzem scen i wieczorów kabaretowych. W pamięci wielu osób pozostała jego grupa W.A.N.N.A występującą w kawiarni „Teatralna”.
O 18:00 graliśmy przedstawienia. A o 20:30 w każdą niedzielę przez cztery lata spotykaliśmy się w „Teatralnej” – Radek, ja, Jarosław Borodziuk, jego żona Alina Strzelec, Agnieszka Harasimowicz i akompaniatorka z Rosji. To był taki człon kabaretu literackiego W.A.N.N.A. (Wielka Agencja Niezależna Niewyżytych Artystycznie). To trwało do momentu aż Radek wyjechał do Starogardu Gdańskiego. Nie braliśmy za to żadnych pieniędzy! To było z pasji, radości tworzenia i bycia z ludźmi. A z Radka pasjonat był wielki!”
– wspomina Marian Czarkowski, aktor Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie. I dodaje:
Był rozrywkowy i… kochliwy. Często przebywał w towarzystwie kobiety, której akurat nie kochał. Był wziętym aktorem, lubianym i popularnym w pewnych kręgach. Świetnie się z nim współpracowało i dogadywało. „Ciechol” w swojej głowie miał bibliotekę tekstów piosenek. Pamięć miał jak twardy dysk olbrzymiej pojemności. Był motorem napędowym naszych działań. Potrafił nas w to wciągnąć i zainteresować. W tej chwili już nie ma takich ludzi!”
W 1998 roku do Olsztyna przeprowadził się Mariusz Korpoliński. Z Radkiem Ciecholewskim dzielił mieszkanie w Domu Środowisk Twórczych, w tzw. „Domu Aktora” przy ul. Warmińskiej.
To była najlepsza szkoła życia i czas, którego na pewno nie zapomnę. To był bardzo twórczy czas. Naszym stałym gościem był Andrzej Czamara z Czerwonego Tulipana. Lubił się zasiedzieć, a mi – młodemu studentowi – odpowiadało takie towarzystwo. Jak wspominam „Ciechola” to mam przed oczami szalenie wrażliwego artystę, który może urodził się 50 lat za późno. Z taką charyzmą, osobowością, barwą głosu i tym bagażem doświadczeń, który niósł (bo kochał życie i żył bardzo intensywnie) może we Francji lub Stanach miałby status wielkiej gwiazdy. Słychać było w jego głosie całą paletę barw życia. To było słychać w każdej jego piosence… Miał jakiś taki dar, że potrafił oczarować i wzbudzić w minutę wzruszenie odbiorcy. A ja miałem to szczęście – mieszkając z nim – że miałem takie osobiste recitale czy koncerty codziennie”
– wspomina aktor i konferansjer.
Był osobowością, którą na pewno pokochałoby kino. To był szalenie sprawny aktor! Strasznie szkoda, że nie zdążył wypatrzyć go jakiś reżyser. Świadomie, przespał niejeden pociąg do kariery. Nie dbał o to. Myślę o nim, jak o artyście totalnym. Kierowało nim serce, a to… potrafi często błądzić. Chyba na okoliczność tego typu postaci jak Radek, ktoś kiedyś uknuł powiedzenie „niebieski ptak”. Kochałem go i dużo mu zawdzięczam! Przyciągał jak magnes. Był takim moim pierwszym nauczycielem. Nie byłbym w Olsztynie tym, kim jestem i był tu, gdzie jestem gdyby nie Radek Ciecholewski.”
Radosław Ciecholewski komponował muzykę m.in. do wierszy Jonasza Kofty i Tadeusza Nowaka – także dla innych artystów. Jego piosenki śpiewała Magda Turowska.
Był moim mistrzem! Dzięki Radkowi zostałam zaproszona do współpracy z kabaretem DeKaDe. To on namówił mnie do śpiewania poezji, pchnął mnie w tę stronę. Pomagał mi zrozumieć co śpiewać i jak śpiewać. Jestem mu bardzo wdzięczna”
– mówi wprost wokalistka.
Ciężko było czasami współuczestniczyć w pomysłach Radka. Miał to wszystko w duszy i w sercu. Moc tego czuło się dopiero po zaaranżowaniu i wspólnym wykonaniu. Takim doskonałym przykładem jest wiersz Jonasza Kofty „Parasol nie chroni od łez”, do którego ułożył muzykę. Wykonałam ten utwór w aranżacji Krzysia Plebanka podczas Ogólnopolskich Spotkań Zamkowych „Śpiewajmy Poezję”. To było jedno z najpiękniejszych doświadczeń, ogromne wzruszenie…”
– dodaje Magda Turowska.
Od 2004 roku w rodzinnym Starogardzie Gdańskim współtworzył wraz z bratem, Irkiem, Teatr Kuźnia Bracka. Aktorami tego teatru poezji śpiewanej byli młodzi ludzie. Do ostatnich dni swojego życia cały wysiłek twórczy poświęcił pracy z młodzieżą i rozpalaniu w niej pasji do „wiersza śpiewanego”. A oni sięgali po nagrody w ogólnopolskich konkursach poezji śpiewanej.
Jednym z jego uczniów był Szymon Brucki.
To, co robiliśmy było dla mnie czymś fantastycznym. Graliśmy raz w tygodniu. Dwa razy w tygodniu spotykaliśmy się na próbach. Także był to intensywny czas. „Padre” – bo tak go nazywaliśmy – przynosił nam piosenki. Najmocniej zachwyciły mnie jego utwory do wierszy Tadeusza Nowaka. A nauczycielem był wymagającym, bezkompromisowym i wiernym własnej filozofii życiowej oraz starej szkole piosenki, która dba o to, by na pierwszym planie było słowo”
– wspomina Brucki. I dodaje:
Radek był postacią barwną. Nawet gdy występował na scenie jako akompaniator, ciężko było go nie zauważyć.
Radek Ciecholewski zmarł 26 października. Miał 64 lata. 3 listopada został pochowany na cmentarzu w rodzinnym Starogardzie Gdańskim.
W 2014 roku ukazała się płyta Radka Ciecholewskiego „Mastrojani mojej ulicy”. Jej nakład to jednak… tylko 60 egzemplarzy. Posłuchajcie fragmentu tego wydawnictwa.
RADIO UWM FM