Tomasz Makowiecki debiutował na polskiej scenie muzycznej ponad 20 lat temu. Na koncie ma pięć albumów. Ten ostatni – „Bailando” – ukazał się na początku 2024 roku. A czekaliśmy na niego ponad dekadę. O wyzbyciu się oczekiwań, ale też radości z dobrego odbioru nowego materiału i podzielenia się nim ze słuchaczami podczas Olsztyn Green Festiwalu wokalista, autor i kompozytor opowiedział Piotrowi Szauerowi. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!
Makowiecki podkreśla, że bardzo lubi wracać do Olsztyna. A bywał tu już w czasach licealnych.
Przyjeżdżałem tutaj do mojego kumpla. Spędzaliśmy mnóstwo czasu na szlajaniu się po koncertach. Chodziliśmy na Noce Bluesowe. To był fajny czas” – mówi wokalista. „Mam ogromny sentyment do tego miasta. Jest wyjątkowe, chociażby ze względu na bliskość jezior i całej tej infrastruktury dookoła.”
Długo wyczekiwany album Tomasza Makowieckiego „Bailando” ukazał się w lutym 2024 roku. To następca krążka „Moizm” (2013 r.).
To nie jest tak, że ja dziesięć lat pracowałem nad tym albumem. Czułem, że nie byłem gotowy. Był taki czas, że nie wiedziałem do końca, co ja chcę powiedzieć tą płytą. Dlatego zająłem się pracą dla innych. Imałem się różnych zleceń i odkładałem ten album. Zacząłem to sobie porządkować w czasie pandemii. Miałem wtedy luźniejszą głowę. Zbierałem teksty i pomysły. I przyznam szczerze, że taka najbardziej intensywna praca zaczęła się jakieś pół roku przed premierą płyty. Przyszedł czas, że mogłem znowu zacząć bawić się w artystę. I mam teraz taki dobry moment dosyć twórczy. Staram się wykorzystywać każdą wolną chwilę na tworzenie nowego materiału. Mam już plany na wiosnę z nowymi rzeczami wydawniczymi”
Choć piosenki Tomka Makowieckiego są przebojowe i z powodzeniem mogłyby być grane przez duże komercyjne stacje radiowe, tak się jednak nie dzieje. Sam autor i wokalista przyznaje, że…
Trochę nad tym ubolewam a trochę… mam to gdzieś. Wydaje mi się, że od dawna nie mam oczekiwań. Ja się ich wyzbyłem jakiś czas temu. Jak byłem młodszy to bardziej to analizowałem i się tym stresowałem. Nawet teraz – kończąc ten album – miałem takie poczucie, że oddaję część siebie. I byłem miło zaskoczony tym, że ta płyta została tak fajnie przyjęta. Dowiedziałem się, że było duże grono osób, które na nią czekały. Po premierze wydarzyły się same takie rzeczy, które były dla mnie bardzo przyjemnie zaskakujące. Cieszę się tym, że są rozgłośnie radiowe, które grają te piosenki, że ludzie się wzruszają i że mój brak oczekiwań… został spełniony. Ja przyjmuję wszystko to, co do mnie przychodzi. Każdy koncert jest dla mnie świętem, każdy ma troszkę inną energię.”
Z Tomkiem Makowieckim spotkał się Piotr Szauer. Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!