Tropical Soldiers in Paradise to siedmioosobowy zespół założony w Warszawie. Grupa na bazie jazzowych doświadczeń łączy brzmienia rapowe z afrobeatem i latynoamerykańską rytmiką. Efektem jest styl, w którym trudno jest wskazać wiodący gatunek. Instrumentalne utwory emanują ciepłym brzmieniem i spokojem. Posiadają też groove, który zmusza do „gibania” się do bitu.
Chociaż Tropical Soldiers in Paradise to w głównej mierze stołeczny skład, ich ostatnia płyta „Atversailles” powstała na Warmii.
Płyta została nagrana w domu naszych przyjaciół, który nazywa się Wersal. To okolice Jonkowa, Nowego Kawkowa. Tytuł to gra słów, trochę po francusku, trochę po angielsku – tłumaczy Marcin Sojka.
Mieliśmy świetny czas z naszymi wydawcami z Coastline Northern Cuts Tomkiem Hoaxem i Marcinem Szulcem. Pojechaliśmy ze szkicami utworów. Rozstawiliśmy na poddaszu studio i w ciągu tygodnia nagraliśmy całą płytę – opowiada Tymek Bryndal.
Podczas 11. edycji Biedowo Music Festu Tropical Soldiers in Paradise wystąpili jako pierwszy wykonawca drugiego dnia wydarzenia. Był to idealny wybór organizatorów, bo chilloutowa muzyka zespołu współgrała z odrobinę leniwą atmosferą soboty. Festiwalowicze, którzy dzień wcześniej zabawili do rana podczas setów didżejskich, mogli niespiesznie wczuć się w występy na głównej scenie.
To nie jest tak, że my bardzo usilnie szukamy inspiracji, że piszemy utwory w stylu czy gatunku. Po prostu zebrało się siedem osób, które słucha podobnej muzyki na co dzień. To się naturalnie łączy – dodaje Bryndal.
Jak szukasz muzyków do zespołu, to fajnie jest się sparować z kimś, z kim dobrze ci się rozmawia na inne tematy niż muza. Wchodzi w projekt i jest nim zajarany i nie ma podejścia powierzchowno-profesjonalnego, na zimno – mówi Sojka.
Zespół tworzą: Marcin Sojka (perkusja, ksylofon, mpc), Maciek Łepkowski (gitara elektryczna), Tymek Bryndal (gitara basowa), Emilia Gołos (klawisze, syntezatory), Filip Krzysztoporski (perkusjonalia), Grzegorz Pałka (puzon), Kuba Łupiński (trąbka).
Z Tymkiem Bryndalem i Marcinem Sojką rozmawiał Michał Napiórkowski.